poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Znowu w Suwałkach :)

Nie wiedział o tym prawie nikt, ale od środy do soboty byłam w Gdańsku u siostry Marty. Wyglądało to tak:
24.04- przed ósmą ja, Ola i tata byliśmy na dworcu. O ósmej wyjechałyśmy (tzn. tylko ja i Olka). Miałam na sobie czarną koszulę, a że siedziałam przy oknie i strasznie świeciło Słońce, było mi straaasznie gorąco. Koszulę włożyłam do torby, a chodziłam w bokserce i kurtce. Ok. 16.00 zajechałyśmy do Gdańska. Pojechałyśmy z Martą na obiad do bistro w Tesco, zrobiłyśmy zakupy i pojechałyśmy do jej mieszkania. Tam coś tam porobiłyśmy i oglądałyśmy wieczorem "LOL".
25.04-ja, Olka i Sylwia(koleżanka Marty, co z nią mieszka) wstałyśmy ok. 12.00,a Marta była na uczelni od 8.00 do 15.00 (chyba). Ok. 14.15 we trzy pojechałyśmy pod Marty uniwersytet. Przede mną w tramwaju siedziała taka dziewczyna, na oko w moim wieku, może rok młodsza. Słuchała muzyki  na słuchawkach tak głośno, że słyszałam. Na początku Taylor Swift i "I knew you were trouble", potem Jeden Osiem L i '"Jak zapomnieć", następnie "Baby" Biebera. Zajechałyśmy, a Sylwia wróciła do domu. Ja, Marta i Olka poszłyśmy na naleśniki. Jadłam z bananem, truskawkami i sosem toffi. Był pyszny, ale nie zjadłam całego, bo był wielki. Potem pojechałyśmy na plażę. Troszkę pochodziłyśmy (a ja, jak w  moim zwyczaju, zebrałam trochę muszelek) porobiłyśmy zdjęcia i to był koniec na plaży, bo było zimno i wiało. Pojechałyśmy na starówkę (według mnie ta w Gdańsku jest o wiele ładniejsza niż ta w Warszawie, ale to tylko moje zdanie). Przechodziłyśmy obok stoiska z hot-dogami, a pan, co tam sprzedawał, powiedział do nas "Dzień Dobry" a ja  tak miło "Do widzenia". Siedziałyśmy sobie na ławce i grałyśmy w tę grę, co mówisz jakiś wyraz i następna osoba musi powiedzieć słowo zaczynające się na ostatnią literę poprzedniego. Były problemy ze słowami na "a". Szłyśmy na przystanek, a jacyś pijani goście się wydzierali, to my poszłyśmy szybciej, ale za nami nie poszli, całe szczęście. Wróciłyśmy i obejrzałyśmy "Kupiliśmy zoo".
26.04-nasza trójka pojechała do Sopotu. Pochodziłyśmy po Monciaku (czyli ulicy Bohaterów Monte Cassino). Zajrzałyśmy do Empiku(widziałam dwie książki o Lennonie) i poszłyśmy na molo, bo było jeszcze darmowe. Morze było spokojne, a po plaży chodziły łabędzie. Zaszłyśmy do samego końca i zeszłyśmy tam na dół. W pewnym momencie deska, na którą stanęłyśmy trzasnęła, więc zeszłyśmy. Potem poszłyśmy do McDonalda, a kiedy szłyśmy, taki facet co rozdawał ulotki nam jedną dał i powiedział "Dobre piwo i drinki, choć wy pewnie za młode, jakieś 16-17 lat". My się zaśmiałyśmy i poszłyśmy. Ja kupiłam sobie dużego truskawkowego shake, Ola czekoladowego,a Marta waniliowego. Następne wydarzenie było trochę śmieszne i trochę niefajne. Miałyśmy wracać, a nie miałyśmy biletów. W kiosku nie było, a na tym przystanku, co na nim wysiadłyśmy, nie było biletomatu. I tak nie wiedziałyśmy, co zrobić, aż do momentu, w którym Olka usłyszała, jak jakaś dziewczyna do kogoś mówi, ze bilety powinny być na końcu peronu czy coś. My tam poleciałyśmy i były bilety. Całe szczęście, bo nie wiem, co byśmy zrobiły! Znowu poszłyśmy na starówkę, tylko teraz przeszłyśmy całą. Szłyśmy na przystanek, kiedy jakiś facet do nas "Do you speak English?", a ja tak, jakbym była bardzo zdziwiona "WHAT?" i poszłyśmy. Po obiedzie w Tesco wróciłyśmy do domu. Obejrzałyśmy "Tylko ciebie chcę" (zboczony film) i już w czwórkę gadałyśmy do pierwszej w nocy. I to o czym:o Hitlerze i Putinie, i w ogóle o polityce. Marta to świetnie podsumowała "Gadamy tak a nawet nie jesteśmy pijane". Obejrzałyśmy też "testy gimbazjalne" i poszłyśmy spać.
27.04- nasza trójka wstała o 7.50 i zjadła płatki na śniadanie, a następnie umyła zęby. Każda z nas się ogarnęła (you know what I mean) i czekałyśmy na tatę (bo zapomniałam dodać  że tata przyjechał w piątek i nocował u naszej rodziny w Gdyni). Mieliśmy wyjechać o 9.00. czekamy, a taty nie ma. Dzwonimy, nie odbiera. W końcu odebrał i powiedział, że będzie o 10.00. Obejrzałyśmy jeden odcinek "Rodzinki.pl", trochę posiedziałyśmy, tata przyjechał i wyjechaliśmy z Gdańska. Jechalismy ,a w radiu puścili "Here's to never growing up", a ja od razu "Tata podgłośnij!". Jakiś czas później leciało "One way or another" i to było szaleństwo. Marta i Olka lubią tę piosenkę (ja to wiadomo) i nawet poprzedniego dnia się do niej wygłupiałyśmy i teraz było tak samo. Około 15.00 byliśmy w Suwałkach i tak skończył się mój super wyjazd :)


Tak, jestem w mniejszości :)

Harry!!!!!

No moje nie jest takie złe. Czasami



Teraz maturzyści :)) 

To ja tam chcę!!!!!!

Tacy byliby fajni, ale mój też nie jest zły :)

Come to the dark side.....


Me too


Do tych, co to mówili - I CO,ŁYSO WAM TERAZ????

We are never ever ever getting back together.....

Buuu!!!





"Jutro będzie lepiej". Albo i nie....

Pozdro
Wercia ;)
                                           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz